o. Mateusz Walczak OSPPE

Łk 5,1-11

Św. Łukasz (czerpiąc z Ewangelii św. Marka oraz z tradycji pisanych oraz ustnych) bardzo obrazowo przedstawia różne historie z życia Jezusa. Urzekający jest wstęp do opowiedzianej przez niego sytuacji. „Pewnego razu…” niczym zapowiadająca się tajemnicza opowieść, traktująca o niesamowitych wydarzeniach wyjątkowych ludzi. Tymczasem to „pewnego razu” jest szczególnym momentem spotkania zwykłych ludzi z Kimś wyjątkowym; jest szczególnym momentem także mojego i Twojego z Nim spotkania. Tak często Go spotykam. Tak wyjątkowe to chwile. „Pewne” chwile, gdy On jest blisko.

Widzimy tu tłumy, które biegną do Niego. Przejmujący jest fakt, że ci ludzie, w których może jesteś Ty, może jestem ja, ci ludzie cisnęli się, żeby Go słuchać. Mogę sobie tylko wyobrazić jak bardzo im zależało na spotkaniu Jezusa. Jakie to jest piękne – i jak bardzo mnie weryfikuje. Ile musieli oni pokonać przeciwności i trudności by być blisko Niego. Przedzierać się przez ścisk, gwar, hałas, niewygody i przytłoczenie. Wszystko po to, by spotkać Jego. By widzieć Jego OBLICZE. By słuchać Jego głosu. Zastanawiam się czy mi tak zależy? Czy jestem w stanie zrobić wszystko, co w mojej mocy, co w moich siłach, by przy Nim być? Gdy w sercu człowieka pojawia się pragnienie spotkania z Mistrzem automatycznie – nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak – pojawiają się dziesiątki, o ile nie setki przeciwności. Zaczyna się więc zmaganie. Jest się przez co przeciskać.. ale jest też dla Kogo.

I słuchają Go z zapartym tchem. Wyobrażam sobie jak naucza. Wchodzi do łodzi Piotra, jakby wchodził w Jego życie; prosi go, by odbił od brzegu. Jezus prosi Piotra! Prosił Jego i prosi Ciebie i mnie, byśmy wpuścili Go do swojego życia i od tego momentu, popłynęli już nie w samotności – ale z Nim. Stoi w łodzi oddalonej od brzegu, choć nie stwarza dystansu, patrzy na zebranych na plaży, przejęty tym, że są, że się starali i przyszli, że im zależało. Zauważa każdego, nikt nie umknął przed Jego wzrokiem. Zaczyna nauczać. Przychodzi moment, na który wszyscy czekali, na który i my czekamy. Co mówi? Z rozczarowaniem trzeba stwierdzić, że nie wiemy… Z zapisu św. Łukasza nie poznajemy (w tym miejscu) nauki z łodzi! Zastanawiam się czy mam do niego o to żal? Dlaczego autor nie zapisał tutaj tych szczególnych słów Pana – czyżby były nieważne? A może dlatego ich tutaj brakuje, że On mówi do Ciebie, bardzo osobiście, bardzo indywidualnie, bardzo personalnie – do Ciebie. I tylko Ty wiesz, co On mówi, wiesz czego dotyka, jakiej sfery, jakiej przestrzeni Twojego życia. Wyłącznie Ty to rozumiesz. Bo Jezus trafia do serca. Są takie momenty, że drugi człowiek nie usłyszy, nie zobaczy, nie zrozumie – bo to jest chwila spotkania Jezusa z Tobą. Widzę tu jak bardzo zależy Mu na mojej i Twojej z Nim – wyjątkowej i szczególnej – więzi. Tak kocha, że w tej relacji pozostawia intymną przestrzeń znaną tylko Tobie i Jemu. Może dlatego obaj Ewangeliści nie notują słów Pana, które wypowiedział z łodzi; po to, by zostawić przestrzeń dla Ciebie i Jego, byś był z Nim sam na sam.

A za chwilę wypowiada te znane i piękne słowa: „Wypłyń na głębię”. Do Ciebie je mówi, tak jak mówił do Piotra. Zdecydowanie, stanowczo, wyraźnie i z mocą! Co to znaczy dziś – tu i teraz – dla Ciebie? Wypłyń na głębie to może staw czoła problemom? A może skonfrontuj się z przeciwnościami? Może wejdź w wydarzenia albo bez lęku wyjdź naprzeciw trudnościom? Wiesz to tylko Ty – i On. Chociaż może nie widzisz sensu, to na Jego słowo wypłyń, zbierz owoce i to w takiej ilości, która zdumieje i zadziwi wszystkich. Czy jesteś teraz jak Piotr – zrezygnowany, zniechęcony, zmęczony i znużony bezowocnością swojego dotychczasowego życia? Jednak Jego Słowo i Jego spojrzenie potrafią tą sytuację zupełnie przemienić. Spójrz mu dziś w oczy, tak jak z pewnością spojrzał Piotr. Niech Twój wzrok spotka się z Jego wzrokiem; nie przerażaj się głębią; raczej nabierz odwagi.

Zobacz co się wtedy dzieje: sytuacja się zmienia diametralnie. Bo Jezus przemienia Twoje i moje życie; całkowicie, zupełnie, totalnie. Beznadzieję przemienia w nadzieję, smutek w radość, przygnębienie w pogodę ducha, zniechęcenie w zaangażowanie, bezradność w spełnienie. Taki On jest! Czyni cuda w naszym życiu, tak jak uczynił je w życiu (w łodzi) Piotra. Czy nie zdumiewa Cię opis łodzi pełnej ryb, niemalże zanurzającej się w wodzie (swoją droga musiało to wyglądać dość zabawnie)? Zobacz, że w tym momencie opisu św. Łukasza występuje gęste nagromadzenie czasowników, opis staje się bardzo żywy i dynamiczny. Bo taka staje się nasza codzienność po spotkaniu Jezusa; po usłyszeniu Jego Słowa i zaufaniu Mu życie nabiera dynamizmu. Tak naprawdę dopiero się zaczyna – życie z Jezusem. I może myślisz za Piotrem, że jesteś tego niegodny, że to nie dla Ciebie, bo Mu tak nie wierzysz, bo kiepsko z Twoim zaufaniem a jeszcze gorzej z zaangażowaniem; może jak Piotr mówisz do Niego: skończ ze mną, przecież widzisz Panie jaki jestem; to jednak On nie daje za wygraną. Co mówi? „Nie bój się!” – krótkie, ale jakże genialne stwierdzenie Jezusa. Myślę, że za tymi trzema słowami zawsze idą kolejne dwa: „kocham Cię”! „Nie bój się” zawsze związane jest z „kocham Cię”, bo miłość usuwa lęk. Spotkanie z Jezusem to spotkanie z Miłością, która zabiera lęk, obawę i strach, a wlewa w serca człowieka pokój i radość oraz (przede wszystkim) doświadczenie, że jest Ktoś, kto się o mnie troszczy, Komu na mnie zależy, Kto mnie KOCHA! Dziś do Ciebie mówi Jezus „nie bój się” moja córko, mój synu, przyjacielu! Ja jestem z Tobą i już zawsze będę w łodzi Twojego życia. W Twoich sprawach, dylematach, problemach, przeciwnościach, zmaganiach, trudnościach, cierpieniach i niepewnościach. Będę, bo mi na Tobie zależy!

Zaproś Go więc do swojej codzienności i od tego momentu ŻYJ prawdziwie. Z Nim. Amen